Len Bias miał jedną cechę, która odróżniała go od innych zawodników. Miał ten specjalny rodzaj pewności siebie i zarozumiałości, coś co mieli wszyscy z Fab5, co miał Jordan. Coś, co pozwalało mu robić to na co ma ochotę, mówić to, co chce i ubierać się tak jak lubi. Bo był taki dobry. Jest to chyba jedyna rzecz w koszykówce, której nie da się nauczyć. Znał to Jordan, zna to Bryant czy Garnett – chęć wygranej za wszelką cenę.
Bias dodatkowo lubił pakować nad obrońcami, z niewiadomych powodów, sprawiało mu to wielką przyjemność. Sama myśl o tym motywowała go do tego stopnia, że patrząc na jego zaangażowanie w grę, nie można było go nie lubić. Wszystko co robił na parkiecie, pochodziło prosto z serca.
Koszykarski świat nie miał wątpliwości, że będzie z niego kolejna gwiazda największego formatu. Największa scena na świecie już na niego czekała, a on był gotowy. Scoop Jackson z ESPN powiedział, że przyjście Biasa do Bostonu zrobi z nich najlepszą drużynę w historii sportu. Nie tylko koszykówki, ale wszystkich sportów zespołowych.
Dla tych, którzy nie interesowali się koszykówką pod koniec lat 80, przypomnijcie sobie całe zamieszanie jakie było wokół LeBrona Jamesa. Specjalna otoczka, przygotowania, zapowiedzi, filmiki. Byliście w końcu świadkami. A teraz na moment zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie coś takiego – po tych szumnych zapowiedziach i budowaniu napięcia, kompletnie nic się nie dzieje. Pustka. Bias on nigdy nie miał szansy, żeby zagrać w NBA. Mnie przepełnia to smutkiem, tak samo jak kiedy Jordan po raz pierwszy ogłosić zakończenie kariery. Z tą różnicą, że Bias nigdy nie powrócił.
Podobieństwa między Biasem a Lebronem są olbrzymie. Bill Simmons opisał go jako „o wiele lepiej zbudowanego Jamesa Worthy’ego, ale ze skocznością Jordana”. Czy ktoś mógłby lepiej opisać Jamesa, szczególnie że oboje byli prawie identycznego wzrostu? Kiedy w 2003 roku zapytano Mike’a Krzyżewskiego o Biasa odpowiedział: „to mój 24 rok pracy w Duke i w czasie tego okresu wyróżniło się tylko dwóch zawodników – Michal Jordan i Len Bias.”
Po śmierci Biasa, koszykówka się zmieniła. Celtowie, zaraz po zdobyciu trzeciego mistrzostwa w ciągu sześciu lat, nie doczekali się kolejnego aż do 2008. Kiedy w drużynie grali Bird, McHale i Parrish (wszyscy u szczytu swojej kariery), Boston znowu doszedł do finałów tylko po to, aby przegrać w sześciu meczach z Lakersami (McHale grał wtedy ze złamaną nogą, a kiedy wrócił po kontuzji nigdy już nie był w tak wysokiej formie). Kto wie jak wiele więcej bannerów zawisłoby pod kopułą hali w Bostonie, gdyby do drużyny zdążył dołączyć Bias?
Celtowie nie byli jedynymi poszkodowanymi w tej tragedii. Na dzień przed śmiercią, Bias podpisał lukratywny, wieloletni kontrakt z Reebokiem. Co sprowadza nas do kolejnych znaków zapytania. Czy Bias rozpocząłby jako pierwszy erę sprzedaży butów ze swoim nazwiskiem, wyprzedzając o kilka lat kampanię Mike’a i Nike?
Na koniec zostawiłem największego poszkodowanego – całą NBA. Wyobraźcie sobie rywalizację Jordana z Lebronem. Pomyślcie o wszystkich zabiegach marketingowych, których bylibyśmy świadkami, gdyby regularnie spotykali się ci dwaj gracze (oczywiście obaj w szczytowej formie). Przez to pojawiają się kolejne hipotetyczne pytania: czy Bulls z 1996 dalej byliby najlepszym zespołem w historii? Czy Jordan dalej byłby uważany za najlepszego gracza? A może to Bias poprowadziłby swoich Celtów do kolejnej serii zwycięstw w latach 90?
Szkoda, że tak wiele pytań nigdy nie znajdzie odpowiedzi. I szkoda, że nigdy nie przekonamy się, co takiego wniósłby Bias do koszykówki, którą znamy i tak bardzo kochamy.
Len Bias zmarł na zawał serca z przedawkowania kokainy ledwie 48 godzin po tym, jak Celtowie wybrali go z drugim numerem w drafcie 1986 roku. Śmierć tego młodego zawodnika została określona przez Larry’ego Birda jako „najokrutniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszał”. Bo wiedział, że został w pewnym sensie okradziony. Tak samo jak cały Boston i cała liga. To, że świat nigdy nie miał okazji zobaczyć Biasa w akcji na parkiecie może zostać określony w zasadzie tylko jednym słowem – okrucieństwo.
Życie jednak toczy się dalej, koszykówka podąża dalej swoim torem, a tragiczne jest to, że tak niewielu w ogóle pamięta o tej tragicznej historii tego niesamowitego zawodnika. Nazwisko Biasa miało być najbardziej rozpoznawalnym w koszykówce, a zamiast tego stało się jednym wielkim znakiem zapytania. W dzisiejszej NBA jego imię wymawia się jedynie szeptem podczas niektórych transmisji telewizyjnych. Ilu z Was świadomie kiedyś nawiązało do tego zawodnika w rozmowie o koszykówce i debatach o Jordanie, Pippenie, Barkley’u czy Magicu? … no właśnie.
Bias stał się mitem, zamiast legendą.
Pamiętają ciągle jedynie w Maryland. Tam Bias dwukrotnie został wybranych zawodnikiem roku ACC. To grając w barwach tej drużyny dostał nominację do pierwszej drużyny All-American. W Maryland, jest lepszym zawodnikiem od Jordana, czy mu się to udało udowodnić, czy nie. W Maryland, oglądanie jak LeBron dominuje jest tylko przykrym deja vu. Tam, Len Bias jest i na zawsze pozostanie legendą.
org. art.: Good Point
Tłumaczenie: daveknot
PS.
Od siebie dodaję również dwa krótkie filmiki z u2ba. Pierwszy to który highlight. Drugi, to pojedynek Biasa z Jordanem z czasów uniwersyteckich. enjoy!
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.