Ostateczna rywalizacja w NBA: Kobe Bryant vs Ktoś lepszy od Kobe Bryanta

Specjaliści od marketingu wzięli się ostro za kreowanie zamieszania wokół tegorocznych finałów od samego początku stawiając na rywalizację Bryanta z LeBronem (choćby w tej lub w tej reklamówce). W rywalizacji tej, Lebron stoi na stanowisku prawdziwego rywala, który pozwoli (w końcu) sprawdzić się Bryantowi. Coś a’la Magic kontra Bird, gdzie doskonałość każdego z nich sprawiała, że była to rywalizacja doskonała.

Ale Bird i Magic byli rywalami z prawdziwego zdarzenia; walczyli ze sobą o mistrzostwo na studiach, potem w tym samym czasie przyszli do NBA i rywalizowali o tytuł najlepszego debiutanta. Tutaj, Kobe Bryant miał już trzy mistrzowskie tytuły kiedy Lebron był w szkole średniej. W wieku 30 lat, Kobe powoli traci swój atletyzm, podczas gdy 24 letni James wiąż może być większy, szybszy i silniejszy. Przez to, rywalizacja między nimi jest bardziej jak między Birdem a starzejącym się Ervingiem (chociaż ich przygody zakończyły się tym, że sfrustrowany Julius zaczął dusić swojego młodszego przeciwnika).

Najważniejsze jest to, że czekając na rywalizację 23 z 24, zapominamy o rywalizacji, która tak naprawdę definiuje obecny etap w NBA: Kobe Bryant kontra ktoś lepszy od Kobe Bryanta.

Czytaj dalej „Ostateczna rywalizacja w NBA: Kobe Bryant vs Ktoś lepszy od Kobe Bryanta”

Reklama

Dla tych, którzy wierzą w Cavs

Nawet po dzisiejszej wygranej, historia dalej przemawia zdecodywanie za Magic. W całej historii NBA, zaledwie 5% drużyn udało się awansować dalej po tym, jak przegrywali 1-3. Oto pełna lista tych 5%, na które składa się zaledwie 8 drużyn (ze 190). Zła wiadomość dla fanatyków Orlando – wasza drużyna znajduje się na tej liście, jednak nie wśród tych, którzy nadrobili stratę…

1968: Boston Celtics pokonali 76ers, w tym w siódmym, decydującym meczu, w Filadelfii. Oczywiście później Celtowie zdobyli tytuł. W sezonie zasadniczym 76ers mieli lepszy bilans niż Boston (62-20 do 54-28), a gwiazdami w Celtach byli wtedy Bill Russell i John Havlicek.

1970: Lakersi pokonali Phoenix w finale konferencji, a później w wielkim finale przegrali z Knicksami. W sezonie zasadniczym Lakersi mieli bilans 46-36, a Phoenix 39-43. Gwiazdy Lakers: Jerry West, Wilt Chamberlain, Elgin Baylor.

1979: Waszyngton Bullets w drodze do finałów NBA pokonali San Antonio na finale wschodu (w finale ligi zostali pokonani przez Seattle). Waszyngton miał przewagę parkietu po tym, jak po sezonie zasadniczym mieli lepszy bilans (54-28 do 48-34). Gwiazdy: Elvin Hayes

1981: Ponownie Boston Celtics pokonali 76ers w drodze do mistrzostwa NBA. Obie drużyny miały identyczny bilans po sezonie zasadniczym (62-20), jednak tym razem to Boston rozgrywał decydujący mecz u siebie. Gwiazda Bostonu: Larry Bird.

1995: Houston Rockets rozprawili się z wyżej notowanymi Phoenix w drodze do zdobycia mistrzowskiego tytułu. Po sezonie zasadniczym Phoenix miało 12 meczów przewagi nad teksańczykami (59-23 przy 47-35). Gwiazdy Houston: Hakeem Olajuwon, Clyde Drexler

1997: Miami Heat pokonali odwiecznego rywala z Nowego Jorku w finałach wschodu, jednak mimo 61 wygranych w sezonie zasadniczym, przegrali w wielkim finale. Heat mieli przewagę własnego parkietu (bilans 61-21 do 57-25 na korzyść zawodników z Florydy). Najlepszy strzelec Miami: Tim Hardaway

2003: Detroit Pistons przegrywali w pierwszej rundzie 1-3 z Orlando, jednak udało im się awansować dalej, aż do finałów konferencji. Przewaga parkietu była na korzyść Pistons: 50-32 do 42-40. Defensywnym zawodnikiem roku został wtedy wybrany Ben Wallace.

2006: Phoenix rozpoczęli serię playoffów przegrywając 1-3 z Lakersami. Po rozprawieniu się z nimi przegrali w finale konferencji z Dallas. Phoeni miało przewagę parkietu – bilans: 54-28 45-37 na korzyść Phoenix. MVP ligi został wybrany wtedy Steve Nash.

2009: Cavs?

Doczytałem się też jednej ciekawostki. W historii playoffs jedynie 17 drużyn przegrywało 1-3 po rozpoczęciu serii na własnym parkiecie. Z tych 17, aż 7 razy udało im się ostatecznie wygrać serię.

7/17 wygląda dla fanów Cavs o wiele lepiej, niż 8/190, czyż nie?